środa, 19 czerwca 2013

Można zaczynać - jutro piatek.


środa, 5 czerwca 2013

Reklamowa wieża Babel

czyli słów kilka o komunikacji i mały apel na koniec.


W naszej świętej matce branżuni powszechnie wiadomo, że najważniejsza jest komunikacja. Zanim jednak zaczniemy komunikować się z konsumentem, musimy skutecznie komunikować się ze sobą. I nie mówię tu o obgadywaniu współpracowników na papierosie. Każda reklama zbudowana jest na tysiącach wypowiedzianych i napisanych słów, przeplatanych wulgaryzmami, charczeniem, pojękiwaniem i ASAPami.


Klient płaci (co prawda czekami, czyli czekacie, czekacie i się doczekać nie możecie), więc wymaga, aby go rozumieć. Niezależnie od faktu, że czasem to, co od niego wychodzi, zakrawa na łacińsko-klingoński z wiedźmińskim akcentem. Ponieważ nikt z nas nie chce, aby cudowny krajowy przemysł reklamy pierdolął niczym wieża babel, bo spowodowałoby to zalew rynku pracy tysiącami nic nieumiejących ludzi, przygotowałem ku przestrodze kilka przykładów źle realizowanej komunikacji, z którą borykamy się na co dzień.


***

Co myśli klient: Czy ja wiem... jakieś takie zbyt kolorowe i chyba nieładne. Trochę przypomina opakowanie żelek... hmmm, w sumie to lubię żelki... Nie! Konkurencja ma inaczej i tego się trzymajmy jak stołka. Należy to jakoś zmienić. Napiszę im:

“To jest brzydkie.”

Co o tym myśli account:
Znowu zjebali i będę musiał po godzinach forwardować maile z telefonu. Niech oni się wreszcie wezmą się do roboty i przestaną pić w pracy.

Co o tym myśli art director:
Co jest kurwa? Brzydkie? Brzydkie to są twoje dzieci! Siedzę w tym gównie od kilku lat, a ten młotek, co excela za szczyt designu uważa, będzie mi pisał, że brzydkie? Kurwa, nigdy nie wsadzę nic do portfolio z takimi klientami. Co ja mam niby teraz z tym zrobić?

Co myśli o tym copywriter:
Mówiłem mu, że przekombinował ten layout. Dobrze, że nie przyczepili się tekstów, mogę skoczyć na lunch z piwkiem i szotem... No może bez lunchu.

***

Co myśli klient: O co tu chodzi? Nie rozumiem... Albo ja nie ogarniam tej roboty, albo oni sobie ze mnie jaja robią. Jakbym to pokazał szefowi i on by nie zrozumiał, to spokojnie mógłbym się już na zmywak do Londynu pakować i zapomnieć o wakacjach w Hurghadzie. Napiszę im:

“Należy uprościć przekaz.”

Co o tym myśli account:
No tak, jak ten tego nie rozumie, to jakim cudem mają to zrozumieć targetarianie. W sumie to i ja za bardzo nie kumam. Znowu coś palili i łamigłówki kreatywne układają, zamiast zrobić reklamę po bożemu - taką, co się nie wyróżnia. Nagrody im się zamarzyły, hipsterom jebanym.

Co o tym myśli art director:
No! Nie dziwi mnie, że nie rozumiesz, tępa strzało. Jakim cudem masz kumać coś przygotowanego do internetu, kiedy ty do tej pory ze znajomymi na Gadu-Gadu rozmawiasz, a Facebooka jedynie w amerykańskim serialu widziałeś. Miałem wyjść przed 19-tą...

Co o tym myśli copywriter:
Są oni jednym ludem i wszyscy mają jedną mowę, i to jest przyczyną, że zaczęli budować. A zatem w przyszłości nic nie będzie dla nich niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Zejdźmy więc i pomieszajmy tam ich język, aby jeden nie rozumiał drugiego... a tak się piwa napić chciałem. Znowu wyjdzie jakieś - dosłowne jak znak stopu - gówno.


***

Co myśli klient: nooo... w sumie wygląda dobrze. Podoba mi się chyba... Hola! Przypomnij sobie, co mówili na szkoleniach: “Nieustannie wymagaj perfekcji - tylko wtedy osiągniesz sukces i możliwość wyrobienia sobie złotej karty Visa”. Węszę tu jakiś przekręt. Robili to tylko miesiąc. Miesiąc na ulotkę? Pfff... nie ma dobrze! Tajmszitów Pudelkiem nie zapełnię. Napiszę im:

“Popracujmy nad tym jeszcze.”

Co o tym myśli account: No nie, proszę... albo ten facet siedzi z kolegami przy piwie i wysyła te maile tylko dla beki, albo kreację zatrudniliśmy w spółdzielni niewidomych. Może to już pora na spotkanie kryzysowe? Tylko czy czegoś po drodze nie zawaliłem... Forwardnę do kreacji i poczekam jeszcze.

Co o tym myśli art director: Co to ma w ogóle znaczyć? Popracuj nad swoim mózgiem, bo jedyne, za co odpowiada, to oddychanie, trawienie i sranie. To ma być konstruktywna uwaga? To ja wprowadzę adekwatne do niej poprawki: zmienię nazwę pliku i odsyłam.

Co o tym myśli copywriter: W ten sposób to my możemy się bujać i do gwiazdki, tylko kiedy ja swoją książkę skończę? Mam popracować nad przecinkami? Kreatywna interpunkcja tylko po to, żeby klient widział zmiany... muszę coś chlapnąć, bo nie uniosę.

***

Jak widać, tego typu komunikaty nie wnoszą do naszej pracy nic poza dodatkową ilością stresu, wulgaryzmów i alkoholu. Mimo to są nagminne. Dlatego uprasza się Szanownych Klientów o konstruktywne uwagi, bo inaczej wszystko stoi w miejscu, nie ma mowy o zmianie na lepsze. No, chyba, że bijemy kolejny rekord w newerending prodżektach - wtedy luz, tylko informujcie i nikt nie będzie tego brał na poważnie.

Patryk Bryliński